Strona główna Portalu >>> newsy >>> KONKURS
Godzilla w Krakowie, czyli o Archi-Szopie

        Architekci! Przestańcie się obrażać na Archi-Szopę. Pomóżcie nam walczyć z brzydotą, nawet jeśli jest dziełem waszych kolegów. Na razie tylko debata publiczna oraz czujne oczy naszych czytelników mogą nas chronić przed kolejnymi inwestycjami jak z horrorów

 
autorzy: Dariusz Bartoszewicz, Jerzy S. Majewski
|
01-07-05
|
źródło: gazeta.pl

W tym roku o wstydliwy tytuł Archi-Szopy walczyły w finale cztery realizacje, różne w charakterze i o skrajnie odmiennym ciężarze gatunkowym. No bo jak porównać szpetny, ale stosunkowo niewielki osadnik na Wesołej Polanie z wartościowym architektonicznie apartamentowcem przy ul. Kupa czy monstrualnymi, niczym trzepaczki na Godzillę, słupami oświetleniowymi na stadionie Cracovii? Nam apartamentowiec na Kazimierzu się podoba i go bronimy. Jego architekturę chwalili nawet przeciwnicy budynku, uważający jednak jego skalę przy synagodze Izaaka za czystą arogancję.

- Bronię domu przy ul. Kupa - mówił w czasie środowego rozstrzygnięcia plebiscytu i debaty publicznej Seweryn Blumsztajn, naczelny lokalnej "Gazety". - Bo nie może być tak, że w Krakowie nie sposób zbudować cokolwiek nowoczesnego.

Tutaj wszystko, co nowe w architekturze, budzi sprzeciw i alert wśród miłośników zabytków. A przecież to, co tutaj jest nowe, okazuje się często postmodernizmem, gdzie indziej dawno przebrzmiałym, albo modernizmem już oswojonym, o kilkudziesięcioletniej tradycji. Są oczywiście wyjątki: np. budynki Akademii Ekonomicznej projektu Romulada Loeglera, niektóre realizacje Lewickiego i Łataka, pracowni DDJM (biurowce GTC czy Lubicz).

Wybrane w tegorocznej edycji Archi-Szopy, w Warszawie pozostałyby niezauważone - choćby ze względu na małą skalę. Poza jednym przykładem - "trzepaczkami na Godzillę". Tych nikt nie bronił, nawet najwięksi admiratorzy klubu Cracovia. I trudno się dziwić, bo one po prostu szpecą unikatowy widok na Wawel z krakowskich Błoń. Te słupy są zwykłym estetycznym skandalem! Gwałtem zadanym panoramie królewskiego miasta. Tym groźniejszym, że niedługo może się okazać, iż stanowią precedens. Bo jeśli mamy już megatrzepaczki, to może jutro postawimy drapacz chmur, potem kolejny, aż Wawel będziemy w końcu oglądać tylko z mostu Dębnickiego.

Inwestycja na Cracovii rodzi pytanie: czy można było inaczej? Zagłębić stadion w ziemi? Nadbudować koronę dachem i w nim umieścić oprawy oświetleniowe? A może dałoby się reflektory zamontować na teleskopowych słupach? Radykalne rozwiązanie podpowiedział uczestnik debaty (zresztą kibic Cracovii): - Przenieść stadion w nowe miejsce.

Równie gorące emocje budził lichy rozmiarami osadnik na Woli Justowskiej. Wielkość tej inwestycji inżynierskiej jest odwrotnie proporcjonalna do ohydy i prostackiej formy oraz oburzenia okolicznych mieszkańców. Ich przedstawiciele przynieśli na obrady Archi-Szopy zdjęcie tego miejsca sprzed przebudowy. Utrwalony na nim kanałek, płynący wśród szpaleru drzew, sprawiał wrażenie widoku z rajskiego ogrodu. Dziś drzewa są wycięte, rów skuty kratownicą z żelbetu. Całość jest brzydka i tak zrobiona, że stanowi zagrożenie dla dzieci i zwierząt. Mogą do osadnika spaść, połamać się, mieć trudności z wdrapaniem się na górę. Z tą opinią nie zgadzają się przedstawiciele inwestora z Zarządu Gospodarki Komunalnej. Według nich to rozwiązanie niezbędne, które chroni okolicznych mieszkańców przed zalewaniem i zwałami błota. Na pytanie "Gazety", czy projekt był konsultowany z architektem krajobrazu, usłyszeliśmy: - Tak, ale już po zakończeniu budowy.

Technokraci uznali, że nie warto rozmawiać z ludźmi spoza branży. Przecież chodzi tylko o rów, ma on funkcjonować jak zwykły ściek. Co z tego, że dramatycznie kaleczy pejzaż. Nie będzie się nam przecież żaden architekt krajobrazu czy ekolog wymądrzał, wchodził w nasze inżynierskie kompetencje.

Betonowanie kanałów jest praktyką sprzed wielu lat, kiedy człowiek za wszelką cenę chciał podporządkować sobie naturę, co nieraz kończyło się porażką. Dziś na świecie odchodzi się od podobnych rozwiązań. Tylko nie w Polsce. U nas wciąż z uporem prostuje się rzeki i dewastuje środowisko naturalne.

Większych wątpliwości wśród nominacji do Archi-Szopy nie budziła też licha architektura nadbudowy kamienicy przy ul. Szerokiej. To, co na dachu, nijak ma się do tego, co jest wyżej. Proporcje są fatalne. Stłoczone lukarny "dziobią" niebo, przybierają słoniowate rozmiary, a cofnięta ostatnia kondygnacja przypomina karykaturę latarni kamienic w Rynku Starego Miasta w Warszawie. Z krajobrazem kulturowym ul. Szerokiej - i w ogóle z dawnym żydowskim Kazimierzem - nie ma nic wspólnego. To historyczny fałsz i estetyczne nieporozumienie. Dom ma wprawdzie efektownie zrekonstruowaną kamieniarkę, jednak charakter nadbudowy stawia go w rzędzie tzw. gargameli, czyli domów-pokrak. Znaleźli się obrońcy tak odmienionego budynku. - Przyprowadzam na Kazimierz zagranicznych turystów. Ich to wcale nie razi. Mówią, że ten budynek jest ładny - twierdził jeden z nich, przypominając, że jeszcze kilka lat temu w tym miejscu straszyła rudera.

Po tegorocznych Archi-Szopach uważamy, że publiczna debata o architekturze jest niezbędna. Krakowskie środowisko projektantów jej unika, bojkotując akcję "Gazety". To błąd. Nie tylko dlatego, że nieobecni nie mają racji. Uczestnictwo architektów zapewniłoby bardziej profesjonalny poziom dyskusji. Na szczęście nie wszyscy się boją i obrażają. Na debatę przybyli młodzi projektanci z pracowni GD&K Group. Akurat oni tworzą architekturę nowoczesną, na bardzo przyzwoitym poziomie i o jakości, którą znamy z Berlina. Solidna, mocna, zdyscyplinowana, z doskonałych materiałów. Nic dziwnego, że czytelnicy "Gazety" proponowali biurowiec zaprojektowany przez GD&K przy ul. Rakowickiej do Nagrody prof. J. Bogdanowskiego - za wysoką jakość tej realizacji.

W apartamentowcu przy ul. Kupa każdy detal elewacji jest głęboko przestudiowany. Wbrew negatywnym opiniom, mimo współczesnego języka architektury, wyraźnie odnosi się on do prostych form sąsiedniej synagogi Izaaka. Zarówno proporcje okien, materiały jak i kolorystyka nowego budynku znajdują odniesienie w XVII-wiecznym zabytku. Ujmuje też jakość wykończenia apartamentowca. Tu nie ma fuszerki ani oszczędzania na budżecie. Ten dom z całą pewnością będzie się znakomicie starzał. Za 50 lat mało kto zrozumie, dlaczego kiedyś budził aż takie kontrowersje.

Coroczne Archi-Szopy przypominają o czymś jeszcze. Nie byłoby w Krakowie tylu większych i mniejszych potworów. Gadżetów o skali Godzilli przy Błoniach. Kontrowersyjnych zderzeń starego z nowym. Nie byłoby tylu emocji, porażek, poczucia bezsilności, gdyby nie brak planów. W ustawie z 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz.U. z 17 września 2003 r.). w artykule 7 czytamy: "Formami ochrony zabytków są: 1) wpis do rejestru zabytków; 2) uznanie za pomnik historii; 3) utworzenie parku kulturowego; 3) ustalenie ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego".

Jako że Kraków ma tych planów tyle co na lekarstwo, Archi-Szopa wciąż musi leczyć przestrzeń z brzydoty. Zatem - do zobaczenia za rok.